100 najlepszych filmów świata! Musicie je zobaczyć. Wybiera Onet FILM — część I (2024)

Kultura Onet Film Wiadomości 100 najlepszych filmów świata! Musicie je zobaczyć. Wybiera Onet FILM — część I

E-MAIL
KOPIUJ LINK

Oto najlepsze filmy na świecie, które każdy kinoman powinien znać. Wybraliśmy najlepsze filmy świata, które przełamywały tabu i przekraczały granice. Zobaczcie pierwszą część naszego zestawienia razem ze zwiastunami i krótkimi opisami wybranych produkcji.

100 najlepszych filmów świata! Musicie je zobaczyć. Wybiera Onet FILM — część I (1)

50 Zobacz galerię

Materiały prasowe

Wybrane przez nas najlepsze filmy na świecie to produkcje, po które sięgają mistrzowie z Hollywood. To kopalnia tematów. Inspiracja. Mistrzowskie scenariusze i aktorstwo. Pamiętajcie — to (ułożone alfabetycznie) zestawienie dzieł kinematografii światowej. Nie znajdziecie tu produkcji "Made in Hollywood" ani polskich filmów. Za to zaproponowane dzieła pochodzą z najróżniejszych zakątków świata. Również z najróżniejszych okresów, ponieważ najstarsze filmy, które omawiamy, powstały w okresie międzywojennym. W artykule została zaprezentowana pierwsza pięćdziesiątka zestawienia.

Przypominamy archiwalny tekst Onetu, który powstał w 2011 r. Mimo upływu lat, produkcje z poniżej listy zestarzały się jedynie nieznacznie. Prawdziwe klasyki światowej kinematografii mają to siebie, że często traktują o najważniejszych wartościach, jak miłość, śmierć, cierpienie czy wybaczenie, stąd mimo delikatnej patyny czasu, jaka mogła je pokryć, są nadal interesujące dla widzów dzięki ich uniwersalnej tematyce.

W naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć kilku produkcji z wciąż rozwijających się dynamicznych kinematografii Europy Środkowo-Wschodniej. Rumunię reprezentuje Christian Mungiu i jego przejmujące "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni". Tytuł filmu wskazuje na wiek nienarodzonego dziecka, które chce usunąć główna bohaterka. Przeprowadzane w domowych warunkach aborcje były powszechne w Rumunii za czasów reżimu Nicolae Ceauşescu, choć za ich wykonywanie groziło kilkuletnie więzienie. Dzieło Mungiu w boleśnie naturalistyczny sposób przedstawia wynikający z decyzji o zabiegu dramat młodej Otili, a przyziemne problemy i nieludzkie niemal warunki panujące w komunistycznej Rumunii tylko wzmagają jej duchowe męki. Obraz wybitny, choć przerażający.Najważniejsze nagrody: Złota Palma i nagroda FIPRESCI na festiwalu w Cannes"Ciekawostka": Christian Mungiu, wygrywając w Cannes, został nie tylko pierwszym rumuńskim reżyserem, który tego dokonał, ale na dodatek po powrocie do kraju otrzymał odznaczenie państwowe z rąk samego prezydenta i klucze do bram swojego rodzinnego miasta, Iasi.

Don Lope de Aguirre, gniew boży. Ten hiszpański konkwistador przydomek nadał sobie sam, nie wiadomo, czy w skrajnym obłąkaniu czy też objawieniu. Prze naprzód przez peruwiańską dżunglę, prowadząc wyczerpaną do kresu swoich sił karawanę. Posłuszeństwo wymusza siłą, nie zważając na koszta, a jego szaleńcza twarz i rozbiegany wzrok wyrażają jedno pragnienie - odnalezienie mitycznego El Dorado. "Aguirre, gniew boży" to hipnotyzujący film opowiadający, jak wiele dzieł Wernera Herzoga, o obsesji graniczącej z obłędem i o człowieku zmagającym się ze światem i z samym sobą. Choć budżet był niewielki (ok. 370 tysięcy dolarów, z czego 1/3 pochłonęła gaża Klausa Kinskiego), to film nakręcono w autentycznych peruwiańskich plenerach. Ekipa licząca zaledwie 8 osób (oprócz aktorów i miejscowych) faktycznie przedzierała się przez dżunglę, kręcąc za pomocą kamery skradzionej przez Herzoga ze szkoły filmowej w Monachium."Ciekawostka": "Aguirre, gniew boży" jest pierwszym owocem współpracy Wernera Herzoga z wcielającym się w rolę tytułową Klausem Kinskim, aktorem niezwykle ekscentrycznym i despotycznym. Spotkanie tej dwójki wielkich osobowości kina przyniosło 5 znakomitych filmów, ale też całe lata kłótni i nieporozumień, zakończone całkowitym zerwaniem kontaktów.

Historia nieśmiałej, samodzielnej romantyczki przyciągnęła do kin ponad 8 milionów widzów w samej Francji. W Polsce pozostawała na ekranach przez 73 tygodnie! Po seansie dziewczęta biegły do fryzjera prosząc o boba á la Amelia. Kto tylko mógł robił zdjęcia krasnalowi na tle słynnych zabytków. Wszystko to zasługa genialnego Jean-Pierre Jeunet. Reżyser cieszący się sławą autora "Delikatesów" i "Obcego: Przebudzenie", nakręcił słodko-ironiczną komedię, która przywróciła nam wiarę w siłę romantyzmu. "Amelia" zachwyca zarówno warstwą wizualną: promienny Paryż wyczyszczony ze wszelkich niedoskonałości, jak i fabularną: introwertyczka stawia sobie za punkt honoru sprawienie, by najbliżsi poczuli się szczęśliwi, a jeśli przy okazji uda jej się złapać króliczka o niepospolitej urodzie Mathieu Kassovitza, tym lepiej. No i ta zjawiskowa Audrey Tautou o trójkątnej twarzyczce i wielkich, wymownych oczach!Nagrody: Pięć nominacji do Oscara, w tym dla najlepszego filmu zagranicznego, cztery Cezary, Francuskie Nagrody Filmowe."Ciekawostka": Film nakręcony przez czarodzieja, który chce przynieść ludziom radość. Zachwycająca historia miłosna. "Le Monde"

Pełnometrażowy debiut Meksykanina Alejandro Gonzáleza Ińárritu to dowód jego wielkiego talentu i błyskawiczna trampolina do hollywoodzkiej kariery. Już tutaj pojawia się, stanowiąca ich znak firmowy reżysera, wymyślna konstrukcja fabularna, polegająca na przeplataniu się kilku historii, opowiedzianych wbrew chronologii, a za to z wielką błyskotliwością i napięciem. Jeśli do tego dołączymy Gaela García Bernala w jednej z głównych ról i zaprawiony sporą dawką przemocy meksykański temperament, to trudno się dziwić, że "Amores Perros" zyskało status dzieła kultowego i jednego z najważniejszych filmów przełomu wieków.Najważniejsze nagrody: Nominacje do Oscara i Złotego Globu w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny""Ciekawostka": “Pierwszorzędne kino, przerażające i czułe, surowe i liryczne" Kim Newman, Empire Magazine

Kieślowski wiecznie żywy! A przynajmniej jego duch unosi się nad wieloma współczesnymi produkcjami. Jednym z największych beneficjentów tradycji naszego mistrza jest bez wątpienia niemiecki reżyser Tom Tykwer. Nie tylko wyreżyserował on film "Niebo" na podstawie jego niezrealizowanego scenariusza, ale nakręcił też "Biegnij, Lola, biegnij", opierający się na identycznym pomyśle, co "Przypadek" Kieślowskiego. Niezwykłość obu filmów wynika z faktu, że są one w istocie zbiorem trzech nowel, z których każda jest innym wariantem tych samych wydarzeń. W filmie Tykwera jest to dwadzieścia minut, które ma tytułowa Lola na uratowanie swojego chłopaka winnego mafii 100 tys. marek. Te dwadzieścia minut zadecyduje o życiu i śmierci, jednak w każdej z trzech nowel splot niezwykłych wypadków towarzyszących bohaterom będzie zupełnie inny, a zadecydują o tym najdrobniejsze nawet czynniki."Ciekawostka": "Biegnij, Lola, biegnij" wyróżnia się bardzo szybkim tempem, co odzwierciedlają nawet odpowiednie statystyki dotyczące montażu. Film Tykwera trwa zaledwie 71 minut, a składa się aż z 1582 ujęć. Oznacza to, że przeciętne ujęcie filmu trwa ok. 2,7 sekundy. To prawie dwa razy mniej niż średnia współczesnych filmów.

Rozczochrany nastolatek z przydużymi uszami podbił nasze serca swoim radosnym, żywiołowym tańcem. A twórcom przyniósł ponad 100 milionów dolarów zysku! A przecież Billy'emu nie jest w życiu łatwo. Chłopak wychowuje się bez matki. Ojciec i starszy brat, górnicy, przeżywają trudne chwile w związku z twardą polityką prowadzoną przez premier Margaret Thatcher. W takiej sytuacji Billy powinien uprawiać boks; powinien za kilka lat zostać górnikiem, jak wszyscy mężczyźni w jego rodzinie. Lecz Billy - o twarzy i posturze fenomenalnego debiutanta Jamiego Bella - mimo swoich 11 lat, rusza własną drogą... w baletkach. Chłopak biega, skacze, pląsa w rytm piosenek T. Rex i The Clash. Pomaga mu w tym charakterna nauczycielka (Julie Walters). Aż chce się tańczyć wraz z bohaterami przy tak wielkiej dozie energii i pasji, jaką zawarł w swym pierwszym filmie Stephen Daldry. Kto twierdzi, że Anglicy są flegmatyczni, nie widział "Billy’ego Elliota"!Nagrody: Trzy nominacje do Oscara, w tym za reżyserię i scenariusz oryginalny, dwie nagrody BAFTA.Cytat: Nie chcę dzieciństwa. Chcę tańczyć w balecie! (Billy Elliot)

Ekranizacja epokowej powieści noblisty Güntera Grassa, dokonana przez jego rodaka Volkera Schlöndorffa, zasługuje na szczególną uwagę każdego kinomana. Nawet pomijając stosy nagród i uznanie na całym świecie, kusić powinna już sama możliwość obejrzenia na ekranie międzywojennego Wolnego Miasta Gdańska z całą jego specyfiką. Wraz z głównym bohaterem, trzyletnim Oskarem, który postanawia nigdy nie dorosnąć, obserwujemy narodziny faszyzmu w tym polsko-niemieckim mieście. Nie dziwi nas jego bunt przeciwko dorosłości, zważywszy, że wydaje się ona przynosić same problemy i komplikacje. Od razu jednak uspokajam wszystkich zniechęconych tak pesymistyczną wizją zawartą w filmie - "Blaszany bębenek" nie jest filmem utrzymanym wyłącznie w poważnej tonacji. To raczej barwna, ukazana w krzywym zwierciadle przypowieść o chłopcu, który zawsze stawiał na swoim.Najważniejsze nagrody: Złota Palma (ex aequo z "Czasem Apokalipsy") w Cannes, Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego"Ciekawostka": "Fascynująca alegoria na temat wojny i śmierci oraz chłopiec, który nie chce dorosnąć" Steve Crum, Video-Reviewmaster.com

Absolutne objawienie swoich czasów. "Błękitny anioł" to nie tylko pierwszy niemiecki film dźwiękowy, ale przede wszystkim narodziny jednej z największych diw kina - Marleny Dietrich. Była to jej pierwsza gwiazdorska rola i jednocześnie ostatnia, jaką zagrała przed wyjazdem do USA. Okazało się bowiem, że ten jeden występ zapewnił jej sławę na całym świecie i błyskawiczną przepustkę do Hollywood. I pomyśleć, że po przesłuchaniu Marlena trafiła jedynie na listę rezerwowych kandydatek do tej roli! Wprawdzie do dziś dzieło Josefa von Sternberga postarzało się znacznie, ale gwarantujemy, że żaden widz nie zapomni tej dusznej atmosfery niemieckich kabaretów, ani ich wyzywającej królowej Loli Loli (dwuznacznie uwodzicielska Marlena) ze swoimi zmysłowymi piosenkami. A już na pewno nie zapomniał Bob Fosse, o czym możecie się przekonać, oglądając jego kultowy "Kabaret""Ciekawostka": "Błękitny anioł" to dla Marleny Dietrich film przełomowy nie tylko ze względu na początek gwiazdorskiej kariery, ale również ze względu na postać reżysera, Josefa von Sternberga. To on odkrył ją i zabrał do Hollywood. Przez kilka lat byli partnerami w życiu prywatnym, a Sternberg wyreżyserował 7 filmów ze swoją muzą w roli głównej.

"Cena strachu" to film dzisiaj odrobinę zapomniany. Niesłusznie, bo to niezwykły thriller. Niezwykły dlatego, że dziś trudno sobie wyobrazić dobry dreszczowiec bez mordercy, dynamicznych pościgów lub mrocznej tajemnicy. Tymczasem "Cena strachu" potrafi trzymać widza za gardło, mimo że żaden z tych elementów w niej nie występuje, a źródło napięcia jest znacznie bardziej prozaiczne - to ciężarówka pełna nitrogliceryny. A właściwie nawet dwie ciężarówki, które muszą zostać przewiezione przez bardzo trudny, południowoamerykański teren obfitujący w różnorakie przeszkody. Podejmuje się tego czwórka ochotników, z których każdy liczy na sowitą zapłatę za wykonane zadanie. Szkopuł jest tylko jeden - nawet niewielki wstrząs może sprawić, że cały furgon wyleci w powietrze. I jak tu się nie denerwować?Najważniejsze nagrody: Złoty Niedźwiedź na festiwalu w Berlinie i Złota Palma w Cannes"Ciekawostka": To jedyny film w historii, który wygrał główne nagrody zarówno na festiwalu w Berlinie, jak i w Cannes, czyli jednych z najważniejszych europejskich imprez filmowych. Wyczyn ten najprawdopodobniej nie zostanie też nigdy powtórzony, ponieważ od wielu lat obowiązuje przepis mówiący, że na obu tych festiwalach udział w konkursie mogą brać jedynie filmy premierowe (stąd niemożność uczestniczenia w obu konkursach).

Szalony karnawał w rytmie samby to Brazylia o jakiej najczęściej słyszymy. Jednak to tylko niewielka część bogactwa gorącego kraju nad Amazonką. Kiedy znakomita aktorka Fernanda Montenegro zasiadła przy stoliku na Dworcu Centralnym w Rio de Janeiro, autentyczni, niepiśmienni mieszkańcy metropolii zaczęli do niej podchodzić i prosić o napisanie listu. Potrzeba kontaktu z bliskimi to zwyczajny ludzki odruch. Właśnie na niej zbudował swój film Walter Salles. W wędrówkę w poszukiwaniu ojca reżyser kazał wyruszyć małemu chłopcu, który właśnie przeżył śmierć matki, oraz opiekującej się nim, przez przypadek, zgorzkniałej i cynicznej, emerytowanej nauczycielce. Każde z nich sporo nauczy się od towarzysza podróży. A ich droga zostanie przepięknie uwieczniona przez malarza światłem, Waltera Carvalho. Nagradzany autor zdjęć doskonale oddał wielobarwność ówczesnej Brazylii. "Dworzec nadziei" to uczta dla oczu i ducha!Nagrody: dwie nominacje do Oscara, w tym dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego; Złoty Glob dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, nominacja dla najlepszej aktorki, Fernandy Montenegro; Berlin: Złoty Niedźwiedź i Nagroda Jury Ekumenicznego dla reżysera Waltera Sallesa, Srebrny Niedźwiedź dla aktorki Fernandy Montenegro; Camerimage: Złota Żaba dla autora zdjęć Waltera Carvalho.Cytat: Po prostu chcę go odszukać, chcę wiedzieć, jaki naprawdę był mój ojciec i jaki jest!

Nikt nie spodziewał się takiego ujęcia. Ujęcia tematu. Ujęcia filmowego. "Chungking Express" to wynik doskonałego zgrania dwóch twórczych osobowości, reżysera Wong Kar- Waia i autora zdjęć Christophera Doyle’a. Pierwszy doskonale poprowadził aktorów, tworząc opowieść o młodych mieszkańcach metropolii. Stworzył m.in. postać gliny kolekcjonującego puszki z ananasem (Takeshi Kaneshiro) i sprzedawczyni kołyszącej się w takt "California Dreaming" (Faye Wong). Doskonale zapanował też nad niecodzienną strukturą czasową filmu. Drugi, ze swoimi awangardowymi ustawieniami kamery i nowatorskimi podejściem do kompozycji kadru, perfekcyjnie zobrazował emocjonalne fiksacje bohaterów. Postaci, które desperacko poszukując miłości, mijają się na ulicy, lecz nie mają odwagi nawiązać kontaktu. "Chungking Express" ze swoim rytmicznym, pulsującym montażem to wielkie odkrycie lat 90. XX wieku.Cytat: Gdyby można było zapuszkować wspomnienia, czy miałyby datę ważności? (He Qiwu, policjant numer 223)

Mimo upływu lat widzowie wciąż kochają ten film i trudno się im dziwić. Obraz Giuseppe Tornatore to prawdziwe wyznanie miłości reżysera do kina i okazja do nostalgicznej podróży w przeszłość. Nieprzypadkowo głównym bohaterem jest tu reżyser filmowy Salvatore, który powraca na sycylijską prowincję, do miasteczka swojego dzieciństwa. Przemierzając opustoszałe ulice, przypomina sobie beztroskie zabawy z kolegami i pierwsze miłosne zauroczenia, ale przede wszystkim swoją przygodę z filmem. Kino, w którym oglądał filmy, było wtedy wypełnione po brzegi, teraz zaś zamknięto je z powodu nierentowności. Tornatore przemyca do swojego dzieła tę smutną refleksję o odejściu dawnego typu widowiska filmowego, kiedy to publiczność bawiła się gromadnie i emocjonowała losami ekranowych bohaterów. "Cinema Paradiso" dowodzi jednak niezbicie, że kino wciąż posiada swoją tajemnicę, której nic mu nie odbierze.Najważniejsze nagrody: Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, Grand Prix na festiwalu w Cannes, Europejska Nagroda Filmowa dla Phillipa Noireta za najlepszą rolę męską"Ciekawostka": "Cinema Paradiso" to nie jedyny włoski film, który mówi o dawnej świetności kina. Temat ten podejmował również Federico Fellini, choć bardziej satyrycznie - w "Białym Szejku" drwił sobie z popularności wielkich gwiazd (dziś powiedzielibyśmy celebrytów), a w "Ginger i Fred" ubolewał nad spustoszeniem, jaki w widzach poczyniła telewizja. Nic dziwnego, że to właśnie Włosi podejmowali ten temat, mieli najlepiej rozwiniętą kulturę filmową i sieć kin - w 1956 r. we Włoszech istniało 17 000 kin. Żadne państwo europejskie nie może się poszczycić taką ilością, nawet współcześnie.

Dla jednych szczyt tandety, dla innych fascynująca, egzotyczna przygoda. Zdania na temat Bollywood są często skrajne, ale to bez wątpienia jeden z największych współczesnych fenomenów filmowych. Jako popularny wzorzec tego typu kina wybraliśmy "Czasem słońce, czasem deszcz" - żywiołową opowieść o zjednoczeniu podzielonej przed laty rodziny. To typowy masala movie, czyli indyjska odmiana musicalu, w którym melodramatyczna zazwyczaj fabuła przeplatana jest rozbudowanymi scenami tanecznymi i piosenkami. Fascynują one swoją odmiennością kulturową, prezentując kino, społeczeństwo i wartości, jakich w Europie jeszcze do niedawna nie znano."Ciekawostka": Choć za światową stolicę filmu, nie bez powodu zresztą, uznajemy najczęściej Hollywood, to jednak właśnie Indie są największą kinematografią świata, jeśli chodzi o liczbę produkcji. W 2009 roku wyprodukowano tam 1288 pełnometrażowych filmów fabularnych w 24 językach. USA zaskakująco zajmuje dopiero trzecią pozycję, bo wyprzedza je... Nigeria, której przemysł filmowy zaczyna być nazywany Nollywood.

Dokument? Fabuła? Instalacja wideo? Na pewno intrygujący tytuł (choć w tłumaczeniu z francuskiego brzmiałby: "Zdarzyło się w twoim sąsiedztwie") i pomysł na film. Albowiem jest to opowieść o dokumentalistach, którzy realizują reportaż o seryjnym mordercy. Idą za swoim bohaterem krok w krok. Słuchają jego wywodów na temat zawodu, muzyki i życia osobistego. Stoją obok mordercy. Biorą udział w zdarzeniach. Cóż z tego, że "Człowiek pogryzł psa" jest filmem czarno-białym, skoro tak bardzo wciąga! Nie wiadomo przecież z czym dokładnie mamy do czynienia. Forma została przejęta z telewizyjnych dokumentów śledczych. Bohater doskonale zna się na swoim fachu. Widzowie muszą mieć stalowe nerwy, by bez mrugnięcia okiem oglądać jego wyczyny. Smaczku całemu przedsięwzięciu dodaje fakt, iż jest to jedyny pełnometrażowy film fabularny Rémy’ego Belvaux. Kontrowersyjny Belg zrealizował "Człowieka...", gdy miał 26 lat. Czternaście lat później popełnił samobójstwo. Przy jego dziele horrory typu "Blair Witch Project" czy "Paranormal Activity" wydają się wtórne.Nagrody: Cannes: Specjalna nagroda młodych oraz SACD Award dla filmu.Cytat: Kiedyś pochowałem dwóch Arabów przy murze, o tam. Twarzą w kierunku Mekki oczywiście. - Ben

Oczywiście radzieckich artystów kina w rodzaju Siergieja Eisensteina czy Lwa Kuleszowa trzeba znać. W końcu to oni zrewolucjonizowali język filmowego montażu. Ale prawdę mówiąc, filmy typu "Pancernik Patiomkin" są arcydziełami cokolwiek przyciężkimi w odbiorze. Trudnymi do przełknięcia w jednym kawałku. Natomiast film Dzigi Wiertowa można odbierać zarówno jako przykład obrazu skonstruowanego według zasad radzieckich teorii dotyczących montażu, jak i dzieło czysto rozrywkowe. Dokument "Człowiek z kamerą filmową" najzwyczajniej w świecie przyjemnie się ogląda! Wiertow zabiera nas bowiem w podróż po Odessie. Jest to wędrówka pełna zaskakujących obrazów: śpiących dorożkarzy, kobiet wkładających bieliznę, pogrzebów i ślubów. Reżyser świetnie uchwycił gorący puls miasta. A ten paradoksalnie nie zmienił się aż tak bardzo w ciągu ostatnich 80 lat. "Człowiek z kamerą filmową" to pasjonujący powrót do przeszłości! I nareszcie wiadomo, skąd twórcy współczesnych teledysków czerpią inspirację, gdy siedzą przy stole montażowym.Cytat: Uwaga widzowie! (...) Ta eksperymentalna praca ma na celu stworzenie prawdziwie uniwersalnego języka filmowego skonstruowanego w całkowitym oderwaniu od języka teatru i literatury. (Ze wstępu do filmu)

Ten film jest niezwykły z wielu powodów i każdy musi znaleźć własny. Krytycy piszą kwieciste analizy przełomowego montażu skokowego, "widzki" zachwycają się nonszalancją Jean-Paula Belmondo, a jeszcze inni po prostu doceniają bezpretensjonalność i żywiołowość bohaterów, ich stylu życia i wzajemnych relacji. Jedno jest pewne - papież Francuskiej Nowej Fali, jak nazywano Jean-Luc Godarda, w swoim pierwszym filmie dokonał sztuki, której pragną setki filmowców na całym świecie. Stworzył on mianowicie manifest i jednocześnie obraz całego młodego pokolenia - trochę zdemoralizowanego, trochę znudzonego. Pokolenia, które, jakby się mu uważnie przyjrzeć, nie różni się tak bardzo od współczesnej generacji młodych ludzi. To kolejny powód (jak gdyby poprzednie były niewystarczające!), żeby obejrzeć "Do utraty tchu".Najważniejsze nagrody: Srebrny Niedźwiedź w Berlinie dla Jean-Luc Godarda za najlepszą reżyserię"Ciekawostka": Paradoksalnie, znakomitość "Do utraty tchu" wywodziła się w dużej mierze z pogwałcenia wielu zasad, które dobry film, jak by się zdawało, mieć powinien. Godard pisał scenariusz na bieżąco, a aktorzy dowiadywali się dopiero na planie, co mają zagrać. Kiedy po nakręceniu film okazał się za długi, Godard zamiast usunąć kilka scen, powycinał niewielkie fragmenty ze środka wielu ujęć. Tak powstał jego słynny skokowy montaż.

Choć western jest wynalazkiem, ulubieńcem i domeną Amerykanów, to kilka spośród najwspanialszych filmów tego gatunku powstało poza USA. Należy do nich między innymi tzw. "dolarowa trylogia" Sergia Leone. Jako jej najdoskonalszego przedstawiciela, wybraliśmy zwieńczenie całego cyklu, czyli "Dobrego, złego i brzydkiego". Z pozoru wszystko tu jest całkowicie amerykańskie - mamy zmarszczone czoło Clinta Eastwooda, wojnę secesyjną i kilku rewolwerowców szukających zakopanego złota. Stąd wielkie zdziwienie wielu widzów, którzy dowiadują się, że film został nakręcony w Hiszpanii przez włoskiego reżysera nieznającego nawet języka angielskiego. Nie przeszkodziło to jednak stać się "Dobremu, złemu i brzydkiemu" pozycją klasyczną, znaną powszechnie nie tylko miłośnikom Dzikiego Zachodu - jest on ucieleśnieniem wszystkich europejskich wyobrażeń o westernach i może dlatego przewyższa większość z nich."Ciekawostka": Choć fakt ten powinien być łatwo dostrzegalny, większość widzów nie zauważa, że tylko trzech aktorów grających główne role posługiwało się na planie językiem angielskim. Reszta grała w swoich rodzimych językach (głównie po hiszpańsku lub włosku), a później została zdubbingowana.

Dwaj odtwórcy roli Drakuli zapisali się na stałe w pamięci widzów. Jednym z nich był Bela Lugosi, grający w amerykańskich filmach z lat 30. Ćwierć wieku później zdystansował go Christopher Lee. Londyńczyk z urodzenia sprawił, że dobrze wychowany transylwański hrabia stał się krwiożerczym myśliwym (przez co aktor przypiął sobie łatkę czarnego charakteru wszech czasów - patrz: "Władca pierścieni"). "Drakula: Książę Ciemności" był pierwszym z sześciu filmów o krwiopijcy zrealizowanym w brytyjskiej wytwórni Hammer. Film Terence Fishera rozsławił zarówno samo studio, jak i pracujących w nim filmowców. Reżyser zdecydował się bowiem nakręcić horror wielce krwawy i pełen przemocy. Zrobił tym samym spory krok w kierunku filmu gore, mimo że postawił wyraźną granicę między dobrem a złem. Podstawowa lektura dla wszystkich, którzy marzą o realizacji własnego horroru!Cytat: Kent: Muszę go zabić! Ojciec Sandor: On już martwy. Można go zniszczyć, ale nie zabić.

Brytyjczycy zawsze hołubili swojej arystokratycznej tradycji, czego dowodem było ich kino, zawsze chętnie korzystające z kostiumu epok minionych. Szczytem tej tendencji jest tzw. kino dziedzictwa, które podbiło świat dzięki swojej emocjonalnej sile, którą napędza melodramatyczna fabuła, nostalgiczne piękno angielskiego krajobrazu i fantazyjnych kostiumów oraz silnie wyeksponowane wątki feministyczne, mające trafiać do kobiecej widowni. Bo to właśnie panie są najwdzięczniejszym odbiorcą obrazów takich jak "Duma i uprzedzenie", "Pokuta", czy "Księżna". Na szczególną uwagę zasługuję pierwszy z tych filmów. Najlepiej reprezentuje on cały ten bogaty nurt, a poza tym stoi za nim klasyka literacka w postaci powieści Jane Austen."Ciekawostka": Jane Austen jest jedną z najchętniej adaptowanych pisarek. Jej powieści doczekały się już ponad 100 prawowitych adaptacji, nie wspominając o masie filmów zainspirowanych jej dziełami, albo nawet samym życiem pisarki.

Wygrana w wyścigu — tego nie robi się młodszej siostrze! Zwłaszcza gdy wcześniej zgubiło się jej jedyne, różowe buciki. I tak wkraczamy w rzeczywistość irańskich dzieci z ubogiej rodziny. W tragikomiczną, intymną opowieść z innej części globu. Pięknie sfotografowaną. Rewelacyjnie zagraną przez małe dzieciaki. "Dzieci niebios" to taka perełka wśród natłoku obrazów. Film, który inspiruje i zachwyca. Który uchyla przed nami rąbka bliskowschodnich tajemnic, a równocześnie opowiada o radościach i smutkach dzieci z każdego zakątka ziemi. Bo też irańscy filmowcy jak nikt inny potrafią uczynić cnotę z prostoty, podyktowanej przecież często względami ekonomicznymi. Oglądamy film Majidi Majidiego za każdym razem, gdy mamy ochotę zobaczyć cały świat w ziarenku piasku.Nagrody: nominacja do Oscara dla filmu nieanglojęzycznego; 15. Warszawski Festiwal Filmowy, nagroda publicznościCytat: Proszę pana, obiecuję, że wygram wyścig! Proszę pana, proszę mnie zapisać. (Ali)

Tym filmem rządzi muzyka Michaela Nymana. Nie można myśleć o "Fortepianie" nie nucąc motywu muzycznego, który przewija się przez cały film; grany przez bohaterkę, to znów stanowiący tło dla przesyconych emocjami scen. Ada, XIX-wieczna Szkotka wydana korespondencyjnie za mąż, przypływa wraz z nieślubną córką do Nowej Zelandii. Ada nie mówi od czasu, gdy skończyła sześć lat. Tak sobie postanowiła. Mąż nie rozumie i nie chce zrozumieć intymnego języka, którym posługuje się jego wybranka. Sprzedaje ukochany fortepian żony gburowatemu sąsiadowi. A sąsiad nawiązuje z Adą romans. Tragedia! Przy tym wszystkim zmysłowość tego filmu, aż kłuje w oczy. Wilgoć nowozelandzkich lasów i mokradeł. Zwierzęca witalność autochtonów. Ubrania, które więżą bohaterkę, więc najmniejsza dziurka w jej pończosze rozbudza do granic możliwości wyobraźnię patrzącego. Tylko Jane Campion mogła nakręcić tak sensualny film o kobiecej niezależności i dumie. Pozostaje jedno małe ale: Oscar dla Anny Paquin — czy rzeczywiście zasłużony?Nagrody: trzy Oscary, dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej Holly Hunter, dla najlepszej aktorki drugoplanowej Anna Paquin i za scenariusz oryginalny; Camerimage: Złota Żaba dla autora zdjęć, Stuarta Dryburgha; Cannes: Złota Palma dla Jane Campion, a także nagroda dla najlepszej aktorki; Złoty Glob dla aktorki.Cytat: Przestraszył się i przestał słuchać. (Ada)

Michael Haneke jest jednym z najbardziej docenianych reżyserów w Europie. My jednak chcemy cofnąć się do wcześniejszych etapów jego błyskotliwej kariery i przypomnieć pierwszy film, który przyniósł mu międzynarodowe uznanie. Powód takiego wyboru jest oczywisty dla każdego, kto oglądał "Funny Games", gdyż tego filmu po prostu nie da się zapomnieć. Ten obraz to szokujący (w Cannes wielu widzów wychodziło z pokazu) komentarz na temat przemocy w mediach. Jak Haneke chce zniechęcić nas do niej? Pokazując jej jeszcze więcej i jeszcze dosadniej, w dodatku bez cukierkowej otoczki właściwej dla hollywoodzkich thrillerów. Polecamy każdemu, nie tylko amatorom mocnych wrażeń."Ciekawostka": Dokładnie 10 lat po realizacji "Funny Games" Haneke zdecydował się nakręcić remake swojego własnego dzieła w Stanach Zjednoczonych. Nie była to jednak hollywoodzka uproszczona wersja jego, ambitnego skądinąd, dzieła. Haneke korzystał ze swoich starych scenopisów, dokładnie odtwarzając scenografię sprzed 10 lat, a sam film nakręcił ujęcie po ujęciu wiernie w stosunku do oryginału.

Dwaj panowie siedzący na ławce opowiadają sobie historie z życia wzięte. Punktem wyjścia kolejnej staje się widok spacerującej dziewczyny. Jane idzie, ale wydaje się pogrążona we śnie. Dziewczyna padła ofiarą Cezara, medium współpracującego z hipnotyzerem Caligarim. W jednej z najdoskonalszych scen filmu Ceraz przemyka po dachach małego, niemieckiego miasteczka z Jane pod pachą. Co ciekawe ściany budynków nie trzymają pionu. Kominy wyrastają z dachów pod dziwnymi kątami. Perspektywa została zaburzona. Bo też cała scenografia w "Gabinecie doktora Caligari" jest niezwykle umowna. Zaprojektowali ją czołowi niemieccy artyści, ekspresjoniści z grypy Der Sturm. Miała obrazować umysł szaleńca, pacjenta szpitala psychiatrycznego. Jeszcze dziś robi ogromne wrażenie. Tak jak i biała, pozbawiona emocji twarz Cezara (Conrad Veidt). Obłędny pomysł!Cytat: To, czego doświadczyliśmy, ona i ja, jest jeszcze bardziej niezwykłe do twojej historii. Opowiem ci...

Widok tańczącego mężczyzny dawno tak nami nie wstrząsnął. Cahit najpierw tłucze szklanki, raniąc sobie przy tym dłonie. Później tańcząc, wkracza w tłum słuchający koncertu, aż w końcu wskakuje na scenę. Jego zapamiętały taniec, który ma w sobie coś tradycyjnego, wyraża rozpacz i bezsilność. Cahit jest Turkiem mieszkającym w Berlinie. I tak "Głową w mur" można odczytywać jak moralitet przestrzegający przez mieszaniem się kultur. Ale mocny film Fatiha Akina to przede wszystkim dojrzała opowieść miłosna. Nigdy nie zapomnimy pociągającego, męskiego Birola Ünela. Ani też partnerującej mu Sibel Kekilli. Również ze względu na skandal, który wybuchł po premierze filmu. Okazało się bowiem, że aktorka, która za rolę Sibel otrzymała w Niemczech nagrodę dla debiutantki, była wcześniej gwiazdą... filmów porno. Niemniej jednak oboje stworzyli na planie "Głowa w mur" przejmujące kreacje aktorskie. Nagrody: Berlin: Złoty Niedźwiedź, nagroda FIPRESCI dla Fatiha Akina; Europejska Nagroda Filmowa dla najlepszego filmu.Cytat: To tylko wymówka! Dla moich rodziców! Żebym nie musiała z nimi mieszkać! (Sibel)

Tego zamieszkującego japońskie wody stwora zna każdy. Ale kto widział początek całej serii, czyli pierwszy film, w którym pojawiła się Godzilla? Znajdą się oczywiście fani, którzy na wyrywki znają niezliczone filmy kinowe, seriale i kreskówki o najpopularniejszym japońskim potworze, ale większość widzów ma w pamięci raczej jego wizerunek utrwalony przez późniejsze części cyklu. Tymczasem początkowo Godzilla ani myślała o ratowania świata przed dziwacznymi mutantami, nie było też w niej nic sympatycznego czy dobrotliwego. Była raczej złowieszczym nosicielem zniszczenia, wyrażała ogólnoświatowy lęk przed użyciem energii nuklearnej, która ją samą stworzyła. Nic dziwnego, skoro powstała w niepewnych, rozpalonych wyścigiem zbrojeń latach 50. i to w dotkniętej skutkami działania bomb atomowych Japonii."Ciekawostka": Do legendy przeszedł sposób realizacji obrazów o Godzilli. Żaden z filmów oryginalnego, japońskiego cyklu liczącego 28 części, nie wykorzystywał efektów komputerowych. Również wszystkie stwory w nich występujące (a było ich wiele, i to tak wymyślne, jak Kosmogodzilla czy król Ghidorah) "grane były" przez aktorów ubranych w odpowiednie kostiumy. Aż do 1973 roku, czyli przez prawie 20 lat w Godzillę wcielał się ten sam aktor — Haruo Nakajima.

Nazywa się Bond. James Bond. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci filmowych, co nie przeszkadza mu być tajnym agentem w służbie Jej Królewskiej Mości. Wybór jednego, najważniejszego filmu z jego przygodami to nie lada wyzwanie. Nawet najzagorzalsi fani nie są w tej kwestii zgodni, ale my zdecydowaliśmy się na kultowego "Goldfingera". To trzeci film serii i jednocześnie pierwszy, w którym James Bond (o twarzy Seana Connery’ego) zamawia nieodłączne "Martini. Wstrząśnięte, niemieszane". Bardziej rozrywkowy ton, jaki wprowadził do cyklu "Goldfinger" dał początek prawdziwej bondomanii na całym świecie. Od tej pory każda z kolejnych części jego przygód po dziś wzbudza olbrzymie zainteresowanie.Najważniejsze nagrody: Oscar za... najlepsze efekty dźwiękowe

Miłość pokona wszystko. Bojówkarzy IRA. Brytyjskie wojsko. Nawet rozmaite uprzedzenia. "Grę pozorów" rozpoczyna wielki żart fortuny w tonacji wisielczego humoru. Czarnoskóry brytyjski żołnierz ucieka z rąk bojówkarzy IRA dzięki pomocy Fergusa, mało znaczącego członka irlandzkiej organizacji. Podczas rejterady wpada pod rozpędzoną ciężarówkę sił zbrojnych, do których należy. Fergus (o zmęczonej twarzy Stephena Rei) postanawia zaopiekować się Dil, zamieszkałą w Londynie dziewczyną Jody’ego. Spójrzcie ile tu kontrowersyjnych motywów: polityka brytyjsko-irlandzka, wierność zasadom, przyjaźń między wrogami. A najbardziej problematyczna staje się miłość. Czy można jednak powstrzymać się od kochania Dil? Kruchej istoty otulonej małą, złotą (sukienką), która śpiewa cudowną, tytułową piosenkę "Crying game", wabiąc równocześnie widzów kokieteryjnymi ruchami dłoni. Nawiasem mówiąc, wspomniany utwór rozsławił Boy George, androginiczną brytyjską gwiazdę lat 80. Reżyser Neil Jordan po "Grze pozorów" kontynuował eksplorację tematu miłości. W Stanach Zjednoczonych nakręcił "Wywiad z wampirem".Nagrody: Oscar za najlepszy scenariusz oryginalny dla Neila Jordana, pięć nominacji do Oscara, w tym dla najlepszych aktorów pierwszo- i drugoplanowego, dla reżysera i dla najlepszego filmu.

Zdarza się, że trudne doświadczenia historyczne mogą być przekute na artystyczną formę, a twórcy, ukazując losy kreowanych przez siebie bohaterów, wydobywają traumy całej społeczności albo kraju. Taki jest właśnie przypadek bośniackiej "Grbavicy". To debiut reżyserski Jasmily Žbanić, która z kilku dni z życia bohaterki filmu, Esmy, potrafiła uczynić przejmujący komentarz do sytuacji ludzi, który wciąż jeszcze zmagają się ze skutkami zakończonej ponad dekadę wcześniej wojny domowej. Esma, aby utrzymać dom i zapewnić nastoletniej córce Sarze odpowiednie warunki materialne, przyjmuje pracę jako kelnerka w nocnym lokalu. Praca ta wyniszcza ją fizycznie i psychicznie, a na problemy finansowe zaczynają się nakładać również te osobiste, związane z dorastaniem córki i nowo poznanym mężczyzną...Najważniejsze nagrody: Złoty Niedźwiedź na festiwalu w Berlinie"Ciekawostka": Przesłanie filmu zawiera się metaforycznie już w tytule. Grbavica to wprawdzie autentyczna dzielnica Sarajewa, ale słowo to oznacza też "garbuskę". Tą tytułową garbuską może być Esma, nosząca brzemię z czasów wojny, jak też, uogólniając, cała Bośnia.

Jak wiadomo, Szekspir był jednym z najlepszych scenarzystów filmowych i nie zmienia tego nawet fakt, że zmarł ponad 250 lat przed wynalezieniem kinematografu. Jego sztuki, wciąż żywe, dynamiczne i wciągające, są świetnym materiałem dla filmowców wszystkich generacji i kręgów kulturowych. Sięgali do nich filmowcy tak różnych temperamentów i szkół, jak Akira Kurosawa, Grigorij Kozincew, Franco Zeffirelli czy Baz Luhrmann. Wybór był szeroki, my jednak zdecydowaliśmy się na wersję kanoniczną i chyba najbardziej szekspirowską z ducha. Nie mógł jej zrobić nikt inny jak angielski arystokrata teatru i ekranu, Sir Laurence Olivier. W 1948 r. nie tylko napisał scenariusz i wyreżyserował najlepszą po dziś dzień adaptację "Hamleta", ale także w porywający sposób zagrał rolę tytułową.Najważniejsze nagrody: 4 Oscary (najlepszy film, najlepsza pierwszoplanowa rola męska, najlepsza scenografia, najlepsze kostiumy) i 3 nominacje oraz Złoty Lew w Wenecji za najlepszy film roku."Ciekawostka": "Hamlet" Oliviera jest jedynym szekspirowskim filmem, który dostał Oscara za najlepszy film roku. Co więcej, Sir Laurence Olivier jest jedynym aktorem, który dostał statuetkę Akademii za rolę w filmie szekspirowskim. Olivier jednak nie odebrał tych wyróżnień, ponieważ tego wieczora wolał wystąpić w teatrze w Londynie.

Takeshi Kitano to człowiek orkiestra. W rodzimej Japonii popularność zdobył jako "Beat" Takeshi, artysta komediowy specjalizujący się w stand-up oraz gospodarz telewizyjnych show. Zachód docenił go najpierw za rolę oficera nadzorującego obóz jeniecki w dramacie Nagisy Oshimy "Wesołych świąt, pułkowniku Lawrence". Następnie Kitano dał się poznać jako twórca doskonałych thrillerów gangsterskich. "Hana-bi" jest jednym z nich. Kitano wciela się w tym filmie w Nishiego, policjanta, dla którego dalsze życie nie ma już sensu. Po śmierci córki, zbliżającej się śmierci nieuleczalnie chorej żony i tragedii, które dotknęły jego przyjaciół, twardemu glinie pozostaje tylko wyrównanie ostatnich rachunków. Przemoc, a nawet sadyzm nie są Nishiemu obce. Reżyser pięknie nawiązuje w ten sposób do tradycji brutalnych filmów yakuza. Ale nie zapomina o duchowości. "Hana-bi" staje się więc filmową kontemplacją nad fatalizmem ludzkiego losu.Nagrody: Camerimage: Srebrna Żaba dla autora zdjęć Hideo Yamamoto; Wenecja: Złoty Lew dla Takeshiego KitanoCytat: Chcę obrabować bank. (Yoshitaka Nishi)

Intrygujący tytuł, prawda? To chyba pierwsze wrażenie, jakie nasuwa się przy zetknięciu z tym filmem. Nie jest on bardzo znany, ale z pewnością seans przekona większość widzów, że niesłusznie. To piękna, choć również pikantna historia o pewnej niecodziennej podróży, którą odbywają dwaj znajdujący się na progu dorosłości przyjaciele wraz z przypadkowo poznaną żoną kuzyna jednego z nich. Chcąc jej zaimponować i zainteresować ją, zabierają ją na eskapadę na plażę zwaną Ustami Niebios. Mimo że każde z nich jest już zaangażowane w jakiś związek, ich przejażdżka szybko zaczyna nabierać erotycznego podtekstu. Napięcie pomiędzy bohaterami narasta, chociaż z czasem widz może się zorientować, że film ten, bardziej niż o narodzinach uczucia, traktuje o jego śmierci.Najważniejsze nagrody: Nagroda za najlepszy scenariusz oraz nagroda aktorska im. Marcelo Mastroianniego na festiwalu w Wenecji, nominacja do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny."Ciekawostka": "Fascynujący, poruszający i wysoce erotyczny film drogi" Sean Means, Salt Lake Tribune

Eh, Malcolm, Malcolm. Chodzi oczywiście o Malcolma McDowella, genialnego odtwórcę socjopatycznych młodzieńców pojawiających się w kinie anglosaskim lat 60. i 70. To on kreował postać Aleksa w "Mechanicznej pomarańczy" Stanleya Kubricka. W "Jeżeli..." wciela się w Micka, ucznia college’u, który idzie na wojnę z nauczycielami i innymi uczniami. Nie wystarcza mu cichy sprzeciw wobec seksualnego wykorzystywania pierwszoroczniaków ani sadystycznych metod wychowawczych dyrektora. Doprowadzony do granic wytrzymałości Mick chwyta za broń. I strzela, choć sceny te toną w oparach czarnego humoru i groteski. Zadziwiające, że film opisujący tak częste dziś zachowania uczniów, i nie tylko, został nakręcony ponad 50 lat temu! Ale reżyser Lindsay Anderson zyskał sławę jako dokumentalista realizujący filmy w duchu Free Cinema. W aktualnych ruchach społecznych widział zapowiedź przyszłych rebelii, a nawet anarchii. Potrafił opowiedzieć nam o tym z pełnym zaangażowaniem i ogromną energią.Nagrody: Cannes: Złota Palma dla Lindsaya AndersonaCytat: Wojna jest działaniem najmniej kreatywnym. (Mick Travis)

Przerażające, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Żyjąca w latach 30. Sada odcięła kochankowi penisa, tylko po to, żeby mieć go zawsze przy sobie. Penisa, nie kochanka. W ogóle trzeba mieć stalowe nerwy, żeby oglądać "Imperium zmysłów". Nagisa Oshima nie szczędził nam dosadnych zbliżeń. Celem reżysera było szokowanie, przełamywanie społecznych tabu. W latach 70. film był zakazany w wielu krajach. Został nawet zatrzymany przez niemieckie władze podczas Berlinale pod zarzutem pornografii. Podobnie postąpił amerykański Urząd Celny, który skonfiskował taśmy w przededniu seansu zaplanowanego w czasie Festiwalu Filmowego w Nowym Jorku. Nie dziwi więc brak nagród. Jurorzy nie mieli po prostu zbyt wielu okazji, by móc oficjalnie ocenić film. A powodów do przyznania laurów jest aż nadto. Zachwycają zdjęcia Hideo Ito, który potrafił uchwycić piękno brutalizmu. Zdumiewa naturalność, z jaką Eiko Matsuda i Tatsuya Fuji odgrywają miłosne sceny. A przede wszystkim szczerość, z jaką reżyser opowiedział nam tę wstrząsającą historię.Cytat: Dziewczyna jak ty potrafi dźgnąć mężczyznę w serce, nie używając noża. (Kichizo)

Hong Kong ma mocną tradycję, jeśli chodzi o kino akcji, które niestety załamało się w połowie lat 90. Niespodziewanie jednak jedno z najlepszych dzieł tego nurtu powstało po tym kryzysie w postaci przebojowego "Infernal Affairs: Piekielna gra". Ten prawdziwie mistrzowski film to uczta dla wszystkich fanów szybkiej akcji i silnych emocji. Już zarys fabuły jest intrygujący. Oto zarówno w szeregach policji, jak i miejscowej okrutnej i bezwzględnej mafii znajduje się donosiciel, a obie strony wiedzą o tym, że mają "wtyczkę". Znając posunięcia przeciwnika, starają się mu przeszkodzić, jednocześnie gorączkowo szukając zdrajcy wśród swoich ludzi. Tylko widz zna całą prawdę, a niektóre sceny sprawiają, że ze zdenerwowania będzie obgryzał paznokcie, przejmując się o pełne napięcia i niespodzianek losy bohaterów."Ciekawostka": "Infernal Affairs: Piekielna gra" to kolejny dowód na to, że amerykańscy reżyserzy mogą uczyć się kina akcji od swoich dalekowschodnich kolegów. Tym razem swoją lekcję odrobił sam Martin Scorsese, tworząc "Infiltrację" - remake "Infernal Affairs". Zrobił to tak dobrze, że jego film zgarnął 4 Oscary, w tym statuetkę dla najlepszego reżysera, o którą Scorsese wcześniej walczył bezskutecznie aż 6 razy.

Czesi są mistrzami w mieszaniu subtelnego, ironicznego humoru z poważną, przejmującą tematyką. Jeśli właśnie za to cenicie ich kino, to na pewno pokochacie również "Kolę". To bezpretensjonalna historia rodzenia się ojcowskich uczuć i odpowiedzialności w mężczyźnie, który mimo dojrzałego wieku nigdy do nich nie dorósł. Jan Svěrák w swoim oscarowym filmie kontynuuje najlepsze tradycje naszych południowych sąsiadów. Miesza ciepłe słodko-gorzkie podejście do świata i bohaterów ze wzruszającym dramatem pięcioletniego Koli, którym nikt nie chce się zaopiekować, a niektóre sceny wycisną łzy z oczu nawet najbardziej obojętnego widza. Do tego reżyser postanowił przedstawić swoją opowieść na tle ostatnich miesięcy przed upadkiem komunizmu w Czechosłowacji, dając nam tym samym dyskretną lekcję historii najnowszej.Najważniejsze nagrody: Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego"Ciekawostka": "Jeden z tych pięknych, słodkich, świetlistych filmów, które tylko najbardziej gorzkich cyników mogą pozostawić bez uśmiechu" Philip Martin, Arkansas Democrat-Gazette

W dziedzinie kina Francuzom możemy wiele pozazdrościć, w tym również swobody, jaką cieszyli się francuscy twórcy w czasie II wojny światowej. Nie trzeba przypominać, że ich losy wojenne przebiegały daleko mniej dramatycznie niż nasze, ale warto wspomnieć, że fakt ten zaowocował kilkoma niezwykłymi filmami. Na najwyższe uznanie zasługują powstający w samym środku wojny "Komedianci" Marcela Carné. Ten dwuczęściowy fresk (stąd przy tytule dwie różne daty, odpowiadające premierom obu epizodów) składa się na liryczną, odrobinę odrealnioną tragedię wielkiej miłości. W rolach głównych brylują największe gwiazdy ówczesnej francuskiej sceny i ekranu, a poetyckie dialogi mogą budzić dzisiaj już rozbawienie, ale posiadają niebywały staroświecki urok. To ostatnie, pogrobowe już akordy świetności francuskiego przedwojennego kina, które wciąż są w stanie oczarować widza."Ciekawostka": "Komedianci", mimo że uniknęli politycznej tematyki, również na swój sposób angażowali się w walkę z okupantem. Przy produkcji filmu zatrudnienie znalazło wielu członków francuskiego ruchu oporu, którzy potrzebowali przykrywki.

Największy międzynarodowy przebój węgierskiej kinematografii ostatnich kilku dekad. "Kontrolerzy" stali się nie tylko sukcesem kasowym, ale też artystycznym. Ta spektakularna historia przedstawiająca pracę tytułowych kontrolerów w budapesztańskim metrze zainteresowała licznych widzów na całym świecie połączeniem wiarygodnej, surowej rejestracji z efektowną filmową stylizacją. Dodatkowa domieszka mrocznej poetyckości, a nawet nadnaturalności stanowi kolejny atut tego obrazu, który jest tak sugestywny, że w niektórych wersjach umieszczono na początku wyjaśnienie dyrektora metra w Budapeszcie, który zapewnia, że film jest czystą fikcją, a autentyczni kontrolerzy nie zachowują się w ten sposób.

Przynajmniej kilku nietypowych, awangardowych artystów współczesnego kina trafiło już do kanonu — jednym z nich z pewnością jest Peter Greenaway, brytyjski ekscentryk i autor "Kucharza, złodzieja, jego żony i jej kochanka". Jego filmy można rozpoznać na kilometr, a znakami rozpoznawczymi są choćby podzielony ekran czy mania wyliczania, dzielenia i katalogowania. Już sam tytuł sugeruje niesztampowość twórcy, a jeśli to argument niewystarczający, to dowiedzie tego tematyka, jaką podejmuje. "Kucharz, złodziej, jego żona i kochanek" to przede wszystkim mieszanka przemocy, seksu i... jedzenia. To ostatnie jest może nawet najważniejsze, a nietypowa uczta, którą wyprawia sobie w finale tytułowy złodziej, na pewno utkwi w pamięci każdego widza. Zdradzimy jedynie, że nie wszyscy bohaterowie będą w niej uczestniczyć w charakterze biesiadników..."Ciekawostka": "Bezkompromisowe od pierwszego do ostatniego ujęcia" Roger Ebert, Chicago Sun-Times

Francuzi szczycą się przebogatą tradycją filmów płaszcza i szpady. Lecz po "Królowej Margot", dramacie opowiadającym o czasach rządów Karola IX i wojnie religijnej między katolikami a hugenotami, można oczekiwać znacznie więcej niż tylko scen z machaniem szabelką. Patrice Chéreau, reżyser o bogatej przeszłości teatralnej i operowej, postanowił pokazać na ekranie ekspresję oraz obsesję. "Królowa Margot" olśniewa kostiumami i scenografią. Nie są barokowe, wręcz przeciwnie, są minimalistyczne. W niczym nie przypominają sukien i krzeseł wyciągniętych z lamusa. Chéreau z wielką uwagą reżyserował gesty, którymi operują aktorzy. A obsadę wybrał znakomitą: w tytułowej roli Isabelle Adjani, aktorka o cudownie niewinnej twarzy. Henryka Nawarskiego zagrał człowiek plebsu, Daniel Auteuil. Katarzynę Medycejską, matkę Karola IX i Margot — Virna Lisi, której upływający czas znakomicie wyostrzył rysy. Wizualne piękno filmu podkreśla muzyka. Chéreau zdecydował się na współpracę z Goranem Bregovicem. Bałkańskie motywy muzyczne podbijają aktualną wymowę dzieła. "Królową Margot" po prostu podziwiamy.Nagrody: Cannes, nagroda jury dla reżysera Patrice Chéreau, nagroda dla aktorki Virny Lisi; Nominacja do Oscara za najlepsze kostiumy; Pięć Cezarów, Francuskich Nagród Filmowych, m.in. dla pierwszoplanowej aktorki Isabelle Adjani, dla aktorów drugoplanowych, Virny Lisi i Jean-Hugues Anglade, dla autora zdjęć Philippe Rousselota i za kostiumy.Cytat: Spójrz na owoc jego pożądania: zepsute dzieci! (Margot)

"Lawrence z Arabii" to bez wątpienia jeden z najpiękniejszych filmów swoich czasów. To dopiero za jego pomocą David Lean udowodnił, że czarno-biała fotografia, choćby nie wiadomo jak wystylizowana i wysmakowana, jest przeszłością, a piękno obrazu filmowego tkwi w umiejętnym operowaniu kolorem. Poza tym pokazał, że nie tylko w Hollywood mogą powstawać wystawne widowiska pełne rozmachu i realizacyjnej perfekcji. Nakręcił prawie 4-godzinny fresk o autentycznej postaci brytyjskiego pułkownika T.E. Lawrence’a, który w czasie pierwszej wojny światowej zamieszkał i zżył się z mieszkańcami Arabii. Nie tylko zyskał ich szacunek i poderwał do walki przeciwko Turkom, ale nawet sam zaczął się czuć jednym z nich do tego stopnia, że bronił ich interesów przed imperialnymi zakusami Brytyjczyków.Najważniejsze nagrody: 7 Oscarów (w tym za najlepszy film roku i za najlepszą reżyserię dla Davida Leana) oraz 4 nominacje"Ciekawostka": "Jeśli oglądając jakieś dzieło po 35 latach, wciąż pozostajemy oczarowani przez jego spektakularność i dramatyzm, to znaczy, że z pewnością jest to klasyka" Urban Cinefile Critics

Mało które państwo kontrolowało swoich reżyserów tak mocno, jak Związek Radziecki. Jednak i tam przychodziły krótkie okresy względnej swobody, a wtedy utalentowani twórcy mieli okazję zaprezentować pełnię swojego talentu. Taki okres, zwany odwilżą 1956 roku, wykorzystał Michaił Kałatozow, aby nakręcić jeden z najpiękniejszych melodramatów w historii kina. "Lecą żurawie" to smutny film o triumfie wielkiej historii nad osobistymi problemami — historia miłosna rozgrywająca się w czasie II wojny światowej, kiedy to los chciał, aby wielkie uczucie połączyło Weronikę i Borysa. W komunistycznej Rosji, gdzie do tej pory królowały chwalebne socrealistyczne obrazy o triumfie żołnierza radzieckiego w wielkiej wojnie ojczyźnianej, taki emocjonalny ton był powiewem wolności. Do dziś czuć jej aurę oraz niezwykłą szczerość prostej, ale przeszywającej, bolesnej historii.Najważniejsze nagrody: Złota Palma na festiwalu w Cannes"Ciekawostka": "Lecą żurawie" to jak do tej pory jedyny rosyjski film nagrodzony Złotą Palmą w Cannes. Innym dowodem uznania, jakim cieszy się na Zachodzie, jest fakt, że wielcy reżyserzy Francis Ford Coppola i Martin Scorsese wymieniają "Lecą żurawie" wśród swoich ulubionych dzieł.

"Gdzieś w tundrze... na ziemi niczyjej". Czy od takich słów powinien zaczynać się film o grupie rock’n’rollowców? Jeśli jest dostatecznie zwariowany, jak "Leningrad Cowboys jadą do Ameryki", to jak najbardziej! Okazuje się bowiem, że gdzieś na odludnej rosyjskiej ziemi jest osada, gdzie wszyscy wyglądają jak karykatury Elvisa i marzą o zrobieniu kariery w show biznesie. Niestety, ich walory artystyczne są mocno wątpliwe, ale kierując się przeświadczeniem, że w Ameryce wszystko jest możliwe, wyruszają oni na podbój Nowego Świata. Nawet nie przypuszczają, że przyjdzie im tam głodować, odsiedzieć karę w nowoorleańskim więzieniu, ale także spotkać zaginionego kuzyna i podbić serca gangu harleyowców. A wszystko to zrodziła bujna wyobraźnia fińskiego reżysera Aki Kaurismäkiego, który w kolejnych latach nakręcił kontynuację swojego przeboju - "Leningrad Cowboys spotykają Mojżesza""Ciekawostka": Zespół Leningrad Cowboys, choć składał się z autentycznych muzyków, został wymyślony na potrzeby filmu Kaurismäkiego. Ich popularność okazała się jednak tak duża, że po powstaniu filmu muzycy postanowili dalej grać pod tą nazwą i zachować swój ekranowy image. Zaczęli nagrywać płyty i teledyski, zdobywając międzynarodową sławę — występowali między innymi na 11. rozdaniu nagród MTV Music Awards.

Zgodzicie się z nami, że Klaus Maria Brandauer ma w sobie coś diabolicznego. Nie potrzebuje nawet charakteryzacji! A jeśli już ją nosi, jak w "Mefiście", jego demoniczność zostaje tylko uwypuklona. Zadziwiające jednak, w gruncie rzeczy, sympatyczna jest postać, w którą wciela się Brandauer w filmie Istvána Szabó. Ot, aktor marzący o sławie. Cóż w tym złego? Nawet jeśli w tym celu poślubia arystokratkę. Nawet jeśli zaczyna służyć panu, któremu na imię nazizm. Postać Hendrika Höfgena została stworzona w oparciu o historię życia XX-wiecznego aktora, Gustava Gründgensa, który stał się czołowym artystą III Rzeszy, a w 1963 roku popełnił samobójstwo. Szabó powstrzymał się przed oceną postępowania artysty. Reżyser, przy nieocenionej pomocy Brandauera, stworzył doskonały portret człowieka bez właściwości. Utalentowanego, ale słabego, choć inteligentnego. Wyśmienite kino!Nagrody: Oscar dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego; Cannes: nagroda za scenariusz, nagroda FIPRESCI dla Istvána Szabó.Cytat: Czego oni ode mnie chcą! Przecież jestem tylko aktorem. (Hendrik Hoefgen)

Mimo że dźwięk rozgościł się na salach kinowych całego świata ponad 90 lat temu, nie oznacza to wcale, że nikt już nie ogląda filmów niemych. Wręcz przeciwnie, obecnie przeżywają one swój renesans, a widzowie zaczynają doceniać arcydzieła lat 20. Jednym z takich filmów jest "Metropolis" Fritza Langa. Nic dziwnego, że akurat to dzieło nie straciło swojej siły i świeżości przez wszystkie te dekady. To nakręcona z rozmachem (scenografia!) i niepokojąco aktualna wizja miasta przyszłości, w którym bogata klasa panów bawi się beztrosko na powierzchni, żyjąc z pracy uwięzionych w podziemiach rzesz robotników. Łącznikiem między tymi światami okaże się Freder, syn dyktatora rządzącego miastem, który pewnego dnia zszedł do podziemi i przekonał się jaki wyzysk stoi za jego dobrobytem, przy okazji zakochując się w pochodzącej z nizin społecznych Marii. I kto powiedział, że film niemy musi być nudny?"Ciekawostka": "Metropolis" to bezkonkurencyjne najdroższa produkcja niemego kina. Kosztował on niemiecką wytwórnię UFA ok. 5 milionów marek, co odpowiada dzisiejszym 207 milionom dolarów. To zaledwie 30 milionów mniej niż wyniósł budżet "Avatara" Jamesa Camerona. Suma ta, wraz z niespodziewanie słabym przyjęciem filmu, doprowadziła UFĘ na skraj bankructwa.

Jedno zdjęcie potrafi zmienić bieg zdarzeń. Buscapé zrobił takich zdjęć bardzo wiele. A jednak nie miały one większego wpływu na Diabła, Piekiełko, Młota czy innych mieszkańców faweli Rio de Janeiro. Buscapé mógł stać się panem wyłącznie własnego losu. Nie zawahał się. Chłopak urodził się i wychowywał w dzielnicy, w której niemal każdy posiada broń i potrafi z niej skorzystać; w miejscu, którym rządzą gangi. Zamiast zostać szeregowym bandytą, postanowił uwiecznić swój świat na fotograficznej kliszy. Przez obiektyw obserwował błyskawiczny wzrost i upadek kolejnych przywódców gangów, najrozmaitsze zmiany zachodzące w faweli. Jego zdjęcia pulsują życiem. Jak zresztą cały film, który wibruje energią buzującą w młodych mężczyznach żyjących na krawędzi. To autor zdjęć César Charlone, współpracujący z reżyserem Fernando Meirellesem także przy "Wiernym ogrodniku" i "Mieście ślepców", doskonale uchwycił brutalne piękno południowoamerykańskich przedmieść.Nagrody: Cztery nominacje do Oscara, w tym dla reżysera, scenarzysty i autora zdjęć; Camerimage: Złota Żaba dla Cesara Charlone, autora zdjęć.

Miloš Forman trwale zapisał swoje miejsce w historii kina, głównie takimi arcydziełami jak "Amadeusz", czy "Lot nad kukułczym gniazdem". Wielu jednak zapomina, że Forman do USA przyjechał już jako uznany reżyser, mający na koncie kilka filmów nakręconych w Czechosłowacji. Warto przyjrzeć się tej wczesnej twórczości mistrza, bo choć nie przypomina ona jego późniejszych dokonań, to również jest nadzwyczaj ciekawa. W swoich trzech pierwszych pełnometrażowych filmach Forman potrafił bezpretensjonalnie opowiadać o nowym pokoleniu, którego dojrzewanie przypadło na lata 60. Ci młodzi ludzie nie mogą pamiętać już wojny, znając jedynie socjalistyczne realia. Taka jest młoda Andula, tytułowa blondynka, którą miłość przywiodła z prowincji do Pragi. Na miejscu jednak nic nie jest tak piękne, jak to sobie wymarzyła. Film Formana to szczera i prostolinijna obserwacja życia, ale ze stale obecną domieszką typowego dla Czechów humoru."Ciekawostka": "Zabawny, momentami poruszający portret młodzieńczego, romantycznego porywu oraz nieszczęsnego zawodu, który tak często po nim następuje" James Kendrick, Q Network Film Desk

Zwariowana książka pod tym tytułem w chwili powstania (rok 1959) została uznana przez amerykańskie prawo za zbyt obsceniczną i nie została wydana. Po kilku latach ukazała się w zmienionej wersji, ale na filmową adaptację musiała czekać jeszcze prawie trzy dekady. W końcu jednak musiało do tego dojść, a tak niecodzienną książką mógł zainteresować się tylko niecodzienny reżyser, jakim jest Kanadyjczyk David Cronenberg. Bez Cronenberga i jego filmów - "Muchy" czy właśnie "Nagiego lunchu" współczesne kino nie byłoby takie samo. O jego filmie trudno opowiadać — trzeba zobaczyć ten niezwykły wytwór wyobraźni, jakby połączenie cech Tima Burtona i Terry’ego Gilliama z atmosferą kryminału lat 50. Mamy więc tam szpiegów, dziwaczne narkotyki, gadające robalopodobne maszyny do pisania, oślizgłe mugwumpy, a wszystko pośrodku tajemniczej Interstrefy... Ciężko się połapać, prawda?"Ciekawostka": Film Cronenberga jest luźną adaptacją książki Williama S. Burroughsa, a także wątków z jego innych dzieł, a nawet życia prywatnego. Trudno uwierzyć, ale Burroughs naprawdę przypadkowo zastrzelił swoją partnerkę, pijany próbując wykonać sztuczkę Wilhelma Tella. Na jego szczęście stało się to w Meksyku w 1951, kiedy tamtejsze prawo było wyjątkowo liberalne — dostał wyrok dwóch lat w zawieszeniu, i to po swojej ucieczce z Meksyku.

Dzieciństwo to kraina szczęśliwości, niewinności i beztroski. Jednak nie dla Carlosa Saury i bohaterki jego filmu, Any. Z perspektywy dorosłej kobiety wspomina ona swoje dziewczęce lata, jednak nie znajduje w nich ani ciepła, ani radości. Jej rodzice zmarli, kiedy miała kilka lat, a nią i jej dwoma siostrami opiekuje się chłodna i wymagająca ciotka. Ana stara się ze skrawków pamięci zrekonstruować tamte chwile, ale jedyne co zostało jej w pamięci, to wspomnienia o wiecznie chorej matce i zdradzającym ją mężu. "Chciałabym umrzeć" - powtarza kilkukrotnie, a czy można sobie wyobrazić straszliwsze słowa w ustach dziecka? Ana wymawia je, jakby była przedwcześnie dojrzała, postawiona naprzeciw problemów nieodpowiednich dla małej dziewczynki - śmierci, zdrady, starości... "Nakarmić kruki" to przejmująca odtrutka na mdłe wyobrażenia słodkiego dzieciństwa, tak często powielane w kinie.Najważniejsze nagrody: Grand Prix na festiwalu w Cannes"Ciekawostka": Nawet tytuł filmu jest przesycony smutkiem i rozpaczą, choć niezrozumiałą dla obcokrajowców. Jego oryginalne brzmienie - "Cria cuervos" jest początkiem hiszpańskiego przysłowia oznaczającego "Karm kruki, a one wydziobią ci oczy"

Czy wy również zastanawialiście się kiedyś, skąd biorą się tak wspaniali filmowcy — artyści zdolni poruszać sercami i umysłami widzów? Wim Wenders w "Niebie nad Berlinem" odpowiada po swojemu na to nurtujące pytanie — to anioły, które znudzone swoją nieśmiertelną, duchową egzystencją zstąpiły na ziemię, żeby doświadczyć ludzkich uczuć. Niektóre z nich zaczepiły się w branży filmowej... Główny bohater nie ma jednak żyłki twórczej i porzuca swoją boską naturę z miłości do ludzkiej kobiety. Kiedy decyduje się na ten krok, jego świat momentalnie nabiera barw (dosłownie!), odkrywa też pierwsze ludzkie odczucia, zarówno te najpiękniejsze, jak i te mniej przyjemne. Poza tym "Niebo nad Berlinem" to również opowieść o tytułowym mieście i jego egzystencji u schyłku lat 80., ale także o jego przeszłości.Najważniejsze nagrody: Nagroda reżyserska dla Wima Wendersa na festiwalu w Cannes oraz dwie Europejskie Nagrody Filmowe — za najlepszą reżyserię i za najlepszą rolę drugoplanową dla Curta Bois."Ciekawostka": W 1993 r. Wim Wenders nakręcił kontynuację swojego filmu — jej tytuł to "Tak daleko, tak blisko". Mogliście również widzieć hollywoodzki remake "Nieba nad Berlinem" pod tytułem "Miasto Aniołów". Akcja została przeniesiona do, nomen omen, Los Angeles, a w postać anioła wciela się Nicolas Cage, śmiertelnie zakochany w Meg Ryan.

"Nienawiść rodzi nienawiść" — przypomina zasłyszane w szkole słowa jeden z głównych bohaterów filmu Mathieu Kassovitza. Widz może powiedzieć, że to banał, oczywisty frazes powtarzany setki razy. Kassovitz jednak prezentuje nam świat, który zapomniał o tej starej prawdzie. We współczesnej Francji znajduje prawdziwe ognisko nienawiści i samonapędzającej się spirali przemocy. Są nim wielkie podparyskie blokowiska, pozbawione perspektyw wylęgarnie przemocy i patologii, zamieszkane w znacznej mierze przez mniejszości etniczne. Film jednak nie przyjmuje bynajmniej perspektywy wyniosłego, zniesmaczonego oskarżyciela. Za pośrednictwem żyjących tam Vinza, Saida i Huberta wprowadza nas w świat, gdzie dzieci wychowuje ulica, a policja tylko czeka na okazję do aresztowań bądź otwartej przemocy. Autor filmu nie ma złudzeń — to tykająca bomba, która musi kiedyś wybuchnąć.Najważniejsze nagrody: Nagroda reżyserska na festiwalu w Cannes

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.

Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Onet

Źródło: Onet

Data utworzenia:

28 października 2022 05:06

Tematy: Nienawiść, Galerie, Kultowe filmy, Kultowe gwiazdy, Film

To również Cię zainteresuje

"Gladiator 2" zmiażdżony. Jego pogromca zarobił dwa razy więcej James Bond Milicji Obywatelskiej. Jak dobrze znasz serial "07 zgłoś się"? "Dirty Dancing". Nieznane sekrety kultowego filmu sprzed lat
100 najlepszych filmów świata! Musicie je zobaczyć. Wybiera Onet FILM — część I (2024)

References

Top Articles
Latest Posts
Recommended Articles
Article information

Author: Edwin Metz

Last Updated:

Views: 5697

Rating: 4.8 / 5 (58 voted)

Reviews: 89% of readers found this page helpful

Author information

Name: Edwin Metz

Birthday: 1997-04-16

Address: 51593 Leanne Light, Kuphalmouth, DE 50012-5183

Phone: +639107620957

Job: Corporate Banking Technician

Hobby: Reading, scrapbook, role-playing games, Fishing, Fishing, Scuba diving, Beekeeping

Introduction: My name is Edwin Metz, I am a fair, energetic, helpful, brave, outstanding, nice, helpful person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.